Imię: Moryc Nazwisko: Gelber

  • NIE
  • Mężczyzna
  • Moryc
  • Gelber
  • Gruber, Aleksander Artymowicz, Artman
  • Spoza Warszawy
  • Lwów
  • Warszawa – Radna 4, Noakowskiego 12 m 75, ul. Nowy Zjazd, Łódź, Francja, USA
  • Żyd
  • zły
  • skrytka w mieszkaniu, w mieszkaniu
  • inne zagrożenie, na ulicy, rozpoznanie
  • Żyd ukrywający się w lokalu redakcji „Prawdy”, który pragnie być użyteczny, siedzi zatem na podłodze i składa strona po stronie numer konspiracyjnego pisma. Uciekinier ze Lwowa. Pracuje krótko w księgarni Arcta na Nowym Świecie, tam poznaje Krzysztofa Dunina-Wąsowicza i Władysława Bartoszewskiego. Dostaje aryjskie papiery; przeprowadza się na Noakowskiego. Mieszkanie zostaje spalone, Gelber zostaje przewieziony do mieszkania na Nowym Zjeździe, gdzie w pokoju zastawionym szafą ukrywa się kilkunastu Żydów. Tam poznaje przyszłą żonę. Po wojnie emigrują do Francji, potem do Stanów. Dzięki jego zgłoszeniu Krzysztof Dunin-Wąsowicz w 1982 dostaje tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.

    Żyd ze Lwowa, ukrywający się w Warszawie. Pracował w księgarni Arcta na Nowym Świecie, tam poznał go Krzysztof Dunin Wąsowicz. Gdy Artymowicz z powodu złego wyglądu musiał odejść z pracy, Krzysztof pomógł mu znaleźć kolejne mieszkania i zorganizował pomoc finansową od Bundu. Mieszkał na Nowym Zjeździe, potem na Dolnym Żoliborzu u Stanisława Mara.

  • działania Polaków, konspiracja, mieszkaniowe, pomoc, praca, życie prywatne/życie codzienne
  • atmosfera, gospodarze, inna pomoc, konspiracja polska, kontakty z innymi Żydami, pomoc długotrwała, pomoc indywidualna , pomoc jednorazowa, pomoc lokalowa, pomoc od Żegoty, pomoc rzeczowa, praca, z papierami aryjskimi, znajomi
  • „Wyrobiono mu papiery na nazwisko Aleksander Artymowicz i po paru dniach przewieziono do pustej kawalerki przy ul. Noakowskiego 12 m 75, a ponieważ zdradzał chęć wychodzenia na miasto (był pod tym względem jakoś słabo zrównoważony) zamknęliśmy go na klucz. Miałem nadzieję, że skakać z okna jednak nie będzie, mimo że jest zdenerwowany. Tam przynosiły mu jedzenie trzy moje koleżanki, z których jedna, Danuta Rokicka-Borowska, jest dziś pracownikiem naukowym Instytutu Historii PAN, druga to Stanisława Wdowińska. Artymowicz chciał pomagać w działalności konspiracyjnej, więc przywożono mu transport z drukarni prasy FOP, on ciął, falcował, pakował, a potem te paczki zabierały te same dziewczęta, które przynosiły mu żywność. W ten sposób stał się w pewnym sensie współpracownikiem organizacji katolickiej [czyli Frontu Odrodzenia Polski]. Pewnego dnia, kiedy go odwiedziłem, rzekł, że chciałby coś dla mnie zrobić.
    -A co pan może dla mnie zrobić? Może kiedyś, po wojnie, teraz to nieważne.
    -A może... może by pan chciał, żebym ja się ochrzcił?
    Zaskoczony, zapewniałem, że mi to do niczego nie jest potrzebne”.
    Cyt. za:
    http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Niepodleglosc_i_Pamiec/Niepodleglosc_i_Pamiec-r1995-t2-n3_(4)/Niepodleglosc_i_Pamiec-r1995-t2-n3_(4)-s49-94/Niepodleglosc_i_Pamiec-r1995-t2-n3_(4)-s49-94.pdf
    str. 63 – 64
    „[Gelber] Nie mógł tak po prostu wyjść na ulicę. Ale wpadliśmy z Władkiem na pewien pomysł. Pojechaliśmy do niego, obandażowaliśmy mu twarz tak, by zasłonić uszy i nos, i zawołaliśmy dorożkę. Dorożkarz domyślał się, kogo wieziemy, strasznie się bał, ale kazaliśmy mu jechać.
    (…)
    Wsiedliśmy do dorożki, posadziliśmy Artymowicza w środku, żeby wyglądało, że niby wieziemy chorego i przejechaliśmy tak przez całe miasto, aż do następnego lokalu, na Nowym Zjeździe, gdzie został na kolejne kilka miesięcy. Nosiłem mu jedzenie i pieniądze”.
    (Krzysztof Dunin-Wąsowicz, "Newsweek Historia", kwiecień 2013)

  • Relacja Janiny Dunin-Wąsowiczowej w książce "Ten jest z ojczyzny mojej".

  • s. 201-202