Wywiad USC 7812 - Janina Sobczak Rustecka
- Janina
- Sobczak Rustecka
- wywiad USC Shoah Foundation
- nie
- po wojnie
- polski
-
Urodziła się w niezamożnej, religijnej i praktykującej rodzinie, miała trzy siostry i brata. Ojciec,Abram był brakarzem drewna, pracował w tartaku. Matka, Tauba z domu Liberman zajmowała się dziećmi, robiła na drutach swetry i sprzedawała. Dzieci pomagały rodzicom od najmłodszych lat. Janina dawała korepetycje dzieciom bogatych Żydów. W 1935 r. wyszła za mąż za Mosze Żabnera,dwa lata później urodził się syn Nachman. Poszła do getta w Ostrowcu. Kiedy zaczęła się akcja wysiedleńcza, na jesieni 1941 r., wyszła z getta z synkiem. Na wsi pod Ostrowcem, znalazła miejsce w zamożnym domu Polaków. Miejscowy agronom, który ją tam zaprowadził, przedstawił ją jako żonę warszawiaka przyjeżdżającego czasami do tego gospodarza. Pewnego razu przyjechał z Warszawy Ludwik Kowalski, zaproponował jej wyjazd z nim do Warszawy. W Warszawie znalazła się na chwilę w getcie u pani Lidy. Była tam 2-3 miesiące. Potem wyszła z getta, a Kowalski już czekał, zabrał ja do siebie na Nowogrodzką. Zamieszkała z nim, jego żoną i dwojgiem ich dzieci. Pomagała w domu. Nie była tam długo, bo postanowili sprzedać mieszkanie i wyprowadzić się do Ostrowca, Janina pojechała do Włoch, zamieszkała w jakimś domu na parterze, a obok był sklep mięsny. Była zameldowana na nazwisko Anna Kowalska. Po kilku miesiącach, w nocy wpadli do mieszkania Niemcy w poszukiwaniu mięsa z nielegalnego uboju. Właścicielka domu się przestraszyła. Kowalski dał jej telefon Tadeusza Jaszczewskiego, który miał biuro filatelistyczne na Szpitalnej 5. Jaszczewski przyjechał do Włoch, uregulował należności, zawiózł Janinę do swojego biura. Tam spędziła kilka tygodni w trudnych warunkach, ukrywając się przed pracownikami. Opiekowała się nią Władysława Komendarczyk, pracownica biura. Przynosiła jedzenie, wynosiła nieczystości. Jaszczewski nauczył Janinę pracy ze znaczkami. Po kilku tygodniach załatwił jej miejsce u Karola, filatelisty z Milanówka, bardzo zamożnego. Mieszkała tam u nich jakiś czas. Pewnego wieczora przyszło gestapo. Uciekli. Noc przetrwali na cmentarzu, nad ranem poszli do chłopa, którego syna uczył Karol. Chłop miał kontakty z AK, wszyscy dostali nowe dokumenty. Janina swoje wyrzuciła ze strachu. Zamieszkała u jakichś gospodarzy, spała z synkiem w kuchni, gotowała i sprzątała. Pewnego dnia przyjechał brat gospodarza i podsłuchała jak mówił, że trzeba zlikwidować tego małego *żydziaka*. Uciekła do Warszawy, znów zamieszkała w biurze Jaszczewskiego. Trwało już powstanie w getcie. Po jakimś czasie mieszkania na Szpitalnej, Jaszczewski kupił trzypokojowe mieszkanie na Orlej 10. Uruchomił tam produkcję cukierków. Janina z synkiem tam zamieszkała. To było najlepsze według niej miejsce. Po roku przyszli policjanci, w tym jeden Ukrainiec, zażądali okupu, a ponieważ Janina nic nie miała, chcieli zabrać ją na gestapo. Zadzwoniła. Jaszczewski przyjechał, załatwił sprawę. W pracowni krawieckiej na Orlej poznała pracującą tam Żydówkę, Jadzię, zaprzyjaźniły się, opowiedziały swoje historie. Jadzię, aresztowało gestapo i torturowana powiedziała, że Jaszczewski ukrywa Żydówkę z dzieckiem. Gestapo poszło z Jadzią do Jaszczewskiego, ale on powiedział, że jej nie zna. Po tym incydencie Janina z dzieckiem zamieszkała u Janiny Segiert, na 2-3 tygodnie. Potem Jaszczewski opłacił Janinie mieszkanie na Pradze u Sabiny Kask, która mieszkała z dzieckiem w jednym pokoju. Obie panie się zaprzyjaźniły. W czasie powstania warszawskiego, kiedy nie było pieniędzy, Janina poszła do bazyliki na Kawęczyńskiej aby w zastaw za obrączkę dostać trochę jedzenia. Ksiądz Kubacki zaproponował jej pracę w kuchni gotującej posiłek dla biednych ludzi. Dostawała za to codziennie prowiant do przygotowania posiłku dla 4 osób. Na Pradze doczekała wyzwolenia. Zaczęła pracę w centrali związków zawodowych. Nie odnalazła męża. Nie spotkała już ani Kowalskiego, ani Jaszczewskiego.