W niedzielne popołudnie Basia Grosiak wychodzi...
- NIE
-
W niedzielne popołudnie Basia Grosiak wychodzi na spacer z Wandzią. Idą Rakowiecką, koło SGGW. Basia idzie przodem, Wandzia za nią, zrywa kwiatki. Strażnik stojący przy bramie wpatruje się to w Basię, to w Wandzię; komentuje, że dziecko „to pewnie Żydóweczka”. Basia nie tracąc rezonu odpowiada mu, że on sam jest podobny do diabła, a żyje; powinien zająć się swoimi sprawami. Strażnik milknie. Basia idzie wolno i spokojnie dalej, czuje jednak, że cała drży. Unika potem przechodzenia w pobliżu strażników, policjantów i innych umundurowanych.
- 1944-00-00
- wiosna
- życie prywatne/życie codzienne
- atmosfera, dzieci, gestapo/żandarmeria, gospodarze, pomoc jednorazowa, pomoc rzeczowa, z papierami aryjskimi
-
Powiązane źródła:
- Str. 10 – 11
-
Powiązani ludzie:
-
Nieznane [strażnik]
Stoi na straży przy bramie, prowadzącej na teren gmachu SGGW, zamieniony na koszary Luftwaffe. Przechodzi obok niego...
-
Słońska
Wanda
Córka Ireny i Romana Słońskiego, adwokata. Jest przez pewien czas w getcie. Jej ojciec żyje na powierzchni, matka uk...
-
Grosiak
Juliana (Basia)
Córka Wojciecha i Anny Bartkiewiczów. W 1940 trafia na Pawiak, zwolniona w 1942; wynajmuje pokój Efraimowi i Jadwidz...
Powiązane miejsca:
-
Ul. Rakowiecka 26/30
Niemiecki strażnik komentuje wygląd Wandzi, sugerując, że pewnie jest Żydówką.
-
Nieznane [strażnik]