Wieczorem, gdy Bronisława Bregman z córką Barb...

Wieczorem, gdy Bronisława Bregman z córką Barbarą wróciły na parafię po dniu spędzonym w siedzibie policji, budynek był opustoszały. Nie było nikogo, stały tylko maszyny do szycia, robota porzucona w połowie. W kuchni – częściowo obrane ziemniaki. Nagle wyszła z piwnicy jakaś starsza kobieta. Powiedziała, że gdy przyszli Niemcy, ukryła się w piwnicy. Zaczęła płakać, że zabrali jej córkę i wnuka, że nie ma po co żyć. Zabrano także rodzinę Bronisławy - jej siostrę Michalinę i teściową Reginę Bregman. Wtedy Bronisława postanowiła. że Barbara następnego dnia wyjdzie z getta.

W relacji dla Archiwum Historii Mówionej Barbara Bregman mówi, że była to parafia kościoła Świętego Krzyża, przy której był ogród. Bez wątpienia myli się - chodzi o parafię kościoła Wszystkich Świętych na Pl. Grzybowskim. "Domki były przy kościele Świętego Krzyża, były domki parafialne i tam było dużo znajomych. Zresztą tam był jedyny ogródek, gdzie ja mogłam iść się bawić, bo Warszawa nie była zielona wtedy i te ulice, gdzie było getto, nie było nic, nie było żadnego parku, nic zielonego."