Kiedy Elżbieta i Teresa Keiferowicz musiały op...

Kiedy Elżbieta i Teresa Keiferowicz musiały opuścić internat na Tamce, Elżbieta przez pewien czas nocowała w kościołach. Raz przygarnął je ksiądz Jan Zieja, który mieszkała na Gęstej, poza klauzurą. Teresa wyszła, żeby kupić chleb, zatrzymało ją dwóch szmalcowników. Byli pewni, że jest Żydówką, pytali, gdzie mieszka, zabrali jej złoty zegarek, żądali kosztowności i pieniędzy, grożąc, że doniosą Niemcom. Teresa płakała, prosząc, by ją puścili wolno, bo nie ma niczego, co mogłaby im dać; odeszli, twierdząc, że idą po Niemców. Elżbieta i Teresa Keiferowicz nie spały przez całą noc; ksiądz Zieja czuwał z nimi. Uspokajał je, twierdził, że szmalcownicy obawiają się wyroków śmierci wydawanych przez AK i dlatego nie przyjdą, ani nie zawiadomią Niemców. Szmalcownicy się nie pojawili. Rano Elżbieta i Teresa Keiferowicz zostały zabrane przez siostrę zakonną, która zaopiekowała się nimi i znalazła im na jakiś czas bezpieczną kryjówkę.